wtorek, 22 stycznia 2013

"Przygody Piotrusia Pana" - słuchowisko muzyczne

         "Ja jestem Hak! Kapitan Hak! Szpon zamiast dłoni to mój znak. Żelazny szpon, straszliwy szpon. Nie noszę broni starczy on. Rozszarpie od razu żelazny mój pazur o cho na drobny mak! rekina, niedźwiedzia, jak mrówkę, jak śledzia. To mój żelazny hak". Śpiewamy sobie z Chłopczykiem podczas jazdy na sankach, drogi do przedszkola, zabawy, szykowania posiłku. Chłopczyk groźnie marszczy brew. 
       Brzmi trochę przerażająco. Co najmniej jak kolejna część Szczęk, których co prawda nie oglądałam. Nic z tych rzeczy. To po prostu Przygody Piotrusia Pana wydawnictwa Bajki-Grajki.



      I choć treści piosenek piratów bywają straszne, niekiedy brutalne, najszybciej wpadają w ucho i wbrew pozorom, nie budzą lęku. Może za sprawą niskich głosów, które choć trącają groźną strunę, są jednak ciepłe i miękkie jak aksamit. I choć Kapitan Hak ginie na koniec w paszczy krokodyla, Chłopczyk, podobnie, jak jego koledzy w przedszkolu, chce być w zabawie właśnie Kapitanem. Ciekawe, że nikt nie chce być Piotrusiem Panem, który jest bohaterem pozytywnym i w ostatecznej rozgrywce wygrywa. 
      Największym walorem tego słuchowiska jest oprawa muzyczna. Całość spięta została piosenkami, Nany (pieska, który opiekuje się dziećmi) oraz "Wyszła nocka na spacer...", "Wyszło słońce na spacer...", które zostały zaaranżowane na kołysanki. 



      Kiedy Wanda, Janek i Michał są już w łóżkach, słyszą nagle, jak ktoś gra na flecie. To Piotruś Pan. Przybył z wyspy, która nazywa się Bajlandia. Dzieci koniecznie chcą pofrunąć tam razem z nim. Na wyspie przeżywają mnóstwo przygód. Spotykają piratów, syreny, czerwonoskórych i krokodyla z zegarem w żołądku. 
      Wanda opiekuje się młodszym rodzeństwem, można w niej zauważyć cechy matki. Pobrzmiewają tutaj także echa pewnego modelu wychowania, czy przemycenia dzieciom pewnych zasad. "Ej nie wleczcie się tam w tyle, bo was Piotruś Pan zostawi" - woła Wanda do braci. Czy trucizna przygotowana przez piratów - ciasto z rodzynkami, jeszcze gorące. Pojawia się tu stereotyp dzieci jako łakomczuchów i znów na straży zasad staje Wanda, która nie pozwala zjadać dzieciom ciasta. Ja uwielbiam obskubywać gorące ciasto, Chłopczyk też lubi. To chyba najprzyjemniejszy moment w konsumowaniu smakołyka.  Osobiście bardzo nie lubię w twórczości dla dzieci i nie tylko tego typu moralizowania, dlatego tak bardzo kłuje mnie to w uszy. 
        Słuchowisko muzyczne zostało zaadaptowane przez Krystynę Wodnicką według Przygód Piotrusia Pana Jamesa Matthew Barry'ego. Pierwotnie napisana została sztuka teatralna Piotruś Pan (1904), którą później pisarz zaadaptował na powieść pt. Peter Pan and Wendy (1911). Postać Piotrusia Pana stworzył autor opowiadając historie dzieciom swojej przyjaciółki Sylvii Llewelyn Davies. Istnieją dwie teorie, co do pierwowzoru tytułowego bohatera (w moim odczuciu w cale nie muszą się wykluczać). Pierwsza głosi, że imię postaci jest połączeniem imienia najmłodszego z synów Sylvii, Petera i Pana, greckiego boga lasów i pasterzy. Uważa się również, że inspiracją dla stworzenia bohatera, był starszy brat Barry'ego, David, który w wieku trzynastu lat w wyniku tragicznego wypadku podczas jazdy na łyżwach, zmarł. Matka Barry'ego bardzo mocno przeżyła śmierć syna, który ponoć był jej ukochanym dzieckiem, i w którym pokładała największe nadzieje. Mały James miał  wtedy sześć lat, bardzo chciał pocieszyć matkę i zyskać uczucia, jakimi obdarzała starszego brata. W tym celu między innymi nosił ubrania po Davidzie. Matka pociechę znalazła w myśli, że David umierając jako chłopiec pozostał chłopcem na zawsze. I to ta idea miała być inspiracją dla pisarza do stworzenia postaci Piotrusia Pana. 
         Tak sobie myślę, że J. M. Barry musiał być wspaniałym towarzyszem zabaw, który doskonale rozumie się z dziećmi.
        Dla nas na razie za wcześnie na książkę, ale słuchowisko muzyczne jest rewelacyjne! Nieraz słuchamy kilka razy w ciągu dnia. 
       Bardzo się cieszę, że pojawiło się wydawnictwo, które zajmuje się wydawaniem na płytach CD starych dobrych słuchowisk muzycznych dla dzieci. Wydania mają dwie okładki, jedną "nową", drugą oryginalną (taką, jak w wydaniu pierwotnym). Niektóre bajki przetrwały jeszcze z mojego dzieciństwa na kasetach, albo płytach winylowych, ale oczywiście nie wszystkie. Dlatego wielkie podziękowania dla Bajek-Grajek, dzięki którym kolejne pokolenie może obcować ze skarbami kultury dla dzieci. 

P.S. Zadaję sobie pytanie dlaczego dzieci większą sympatią darzą Kapitana Haka, niż Piotrusia Pana. Czy postać groźnego pirata nie jest wystarczająco wyraziście nakreślona? Pojawiają się wątpliwości, czy obok niezaprzeczalnych walorów artystycznych (muzyka, zbudowanie postaci jedynie za pomocą głosu), ta adaptacja ma coś więcej do zaoferowania. Chłopczyk i jego koledzy z przedszkola wolą się raczej utożsamiać z Kapitanem Hakiem i jego piratami. Przyczynę tego upatruję w tym, iż zazwyczaj bogatszy i stwarzający większe pole do popisu jest materiał aktorski na postać negatywną. Czy też może utożsamiając się z groźnym bohaterem, postrachem siedmiu mórz, dziecko ma możliwość przeżycia emocji, czy też działania w energii, które jednak nie są akceptowane w naszym społeczeństwie, a niewątpliwie mieszczą się w wachlarzu emocji, czy postaw, którymi dysponuje każdy z nas? I dzięki tej szczelinie, jaką jest forma artystyczna może nadać im wyraz, pozwolić się zmaterializować? Być może jest to pewien rodzaj katharsis...
       Chłopczyk pyta mnie, dlaczego Kapitan Hak nie mógł dźgnąć Krokodyla, żeby ten go nie połknął. I ma rację. Kapitan Hak pewnie dźgnąłby Krokodyla, ale to popsułoby całe zakończenie, kiedy to zły charakter musi ponieść karę. Chaderlos de Laclos (teraz nie pamiętam dokładnie, czy z obawy przed cenzurą, czy w wyniku cenzury) pisząc zakończenie Niebezpiecznych związków ukarał swoich bohaterów mimo że zakłócało to spójność postaci.
      Udaje mi się jednak dostrzec pewien pozytyw w tym naiwnym spojrzeniu pełnym bezkrytycznej fascynacji - dostrzeżenie w postaci negatywnej czegoś pozytywnego, tego, co wszystkich ludzi tych "dobrych" i tych "złych" czyni takimi samymi...





Przygody Piotrusia Pana
tekst: Krystyna Wodnicka wg J.M. Barry'ego
muzyka: Mieczysław Janicz
wykonawcy: M. Hryniewicz, H. Balińska, E. Kmiecińska, A. Rojek, J. Lubisz, J. Russek, A. Stockinger, Cz. Mroczek, J. Zakrzeński, J. Nalberczak, T. Bartosik, I. Kuśmierska, W. Kałuski
rok nagrania: 1978
Wydawnictwo Bajki-Grajki, Warszawa

4 komentarze:

  1. A czy mozna gdzies znalesc sam tekst do tej bajki zanim nauczymy sie jej na pamiec z plyty ? :) dzieki

    OdpowiedzUsuń
  2. To słuchowisko liczy już trochę lat. sluchalam go z płyty winylowej będą dzieckiem .Zapamiętałam do dziś (zaraz 50tka) wszystkie piosenki i niektóre teksty. A mój synuś urodzony w 1993 roku też maszerował do przedszkola w rytm tej piosenki 🙂 i jeszcze lubił inną, o tykającym zegarze w brzuchu krokodyla ☺️

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana czy mogłabyś napisać tekst piosenki dwóch piratów, którzy podłożyli dzieciom świeże ciasto. Z góry dziękuję. Niektórych słów nie mogę odszyfrować.

    OdpowiedzUsuń